Stylizacja na "studenta". Chociaż jak słucham narzekań siostry to
mi się na nie wcale nie spieszy. Ale cóż począć? Czasu coraz mniej... Ale wrócę
do ciuchów. Stylizacja składa się z trzech moich wielkich skarbów: niebieskich
spodni (które kupiłam sobie parę lat temu zamiast jegginsów, które były wtedy
super modne i jeszcze droższe), czarnej marynarki (pierwszy większy zakup z sh,
służyła mi prawie całą zeszłoroczną wiosnę) i białej koszuli z żabotem (jedna z
najdroższych rzeczy w mojej szafie, jeśli przyjmiemy wartości, które płaciłam -
ale spójrzcie na żabot. Można się nie zakochać?). Wygodne motocyklowe botki są
z innej bajki, ale śnieg spadł (a raczej przyprószył) i wolałam zabrać buty na
płaskiej (prawie) podeszwie.
Dodatki klasyczne: bransoletka z pereł, pierścionek w biało-czarnej
kolorystyce i warkocz. Mam nadzieję, że się podoba i obiecuję, że w ferie notki
będą pojawiać się częściej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz